sobota, 28 września 2013

MAC In Extreme Dimension 3D Black Lash

Ostatnio na zakupach w MACu nabyłam tusz, który wydawało mi się - będzie spełnieniem moich marzeń o cudownych rzęsach, świetnym pogrubieniu, wydłużeniu i podkręceniu. Jednym słowem tusz, który będzie spełniał wszystkie moje oczekiwania. Wiele blogerek go zachwalało, więc w końcu kupiłam MAC In Extreme Dimension 3D Black Lash. Na stoisku się jeszcze zastanawiałam, czy wziąć tą pierwszą wersję (bez 3D) czy tą, ale padło na 3D. Nie ukrywam, że oczekiwałam wiele za cenę 18 funtów...
Opakowanie prezentuje się tak:

A jaki ten produkt się okazał? Otóż jest to gówno nad gównami i wcale nie wstydzę się użyć tych słów. Gorszego tuszu w życiu nie miałam i lepszy od niego był nawet ostatnio objechany przeze mnie Volume Rocket z Maybelline. Opakowanie ma całkiem fajne, ale przecież nie o opakowanie chodzi. Szczota jest gigantyczna i tak skonstruowana, że mamy sobie ją albo wsadzić w oko, albo pomalować powieki. Dolnych rzęs nie odważyłabym się tym czymś pomalować. Do tego konsystencja samego tuszu jest okropna. Jakby zbyt wodnisty i lejący. Wyjmując szczotkę z opakowania i NIE wycierając jej o brzeg ( a chyba skoro tyle zapłaciłam, to nie powinnam musieć tego robić?) nabieramy taką ilość tuszu (albo grudek raczej), że chyba buty można sobie tym wypastować, a na pewno nie rzęsy. Na poniższych zdjęciach jest to dokładnie ukazane (zrobiłam 3, żeby ująć ilość na szczotce z każdej strony):
Po doprowadzeniu szczotki do stanu używalności nakładamy toto na rzęsy i co widzimy? Ano g...no! Rzęsy są sklejone, zero pogrubienia. Moje rzęski są po prostu smutne i wyglądają jak nóżki pająka, zdechłego pająka. Ale najlepsze jest to, że jak dokładam drugą warstwę tuszu, to na końcówkach tworzą się jeszcze dodatkowe odnóża pajęcze powykrzywiane w różne strony(!) WTF? Aha, zapomniałam dodać, że jeśli podkręcimy rzęsy przed nałożeniem tego tuszu, to on spowoduje, że w ciągu dnia nasze rzęsy opadną. Takie cuda robi! O!
Efektu po pomalowaniu nie będę Wam pokazywać, bo aż wstyd mi się obnażać z takim "czymś" na oczach, więc oszczędzę Wam tych przykrych widoków. Najgorsze jest to, że tusz użyłam 4 razy (tyle dałam mu szans), ale niestety, za każdym razem to samo robił. Jestem baaaaardzo niezadowolona i teraz zastanawiam się, co z nim zrobić. Wyrzucić żal, bo jednak był drogi, ale ja tego bubla używać nie będę. Wciąż nie mogę się nadziwić, że okazał się takim szmelcem dla mnie. Nigdy więcej!
Moja ocena 1/10 (to jeden za opakowanie)

22 komentarze:

  1. U mnie ten tusz nie zrobił furory, ale znam swoje rzęsy więc nawet nie liczyłam na to. Jednak bardzo nie podobała mi się ta mega mokra i oblepiona szczoteczka. Muszę za jakiś czas spytać osobę, która przygarnęła tę maskarę bo początki były równie fatalne, lecz jak podeschnie może będzie lepiej?
    Tylko nie po to kupuję tusz, by leżakował niczym wino w oczekiwaniu na użycie....

    Szkoda, że się zawiodłaś. Nie ma nic gorszego niż mało udane zakupy :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja liczyłam na to, że efekt będzie (może nie AŻ tak rewelacyjny) ale podobny do efektu u Marti, bo też mam długie rzęsy i wiem, że ona była zadowolona z wersji bez 3D, niestety dla mnie ten tusz jest kompletną porażką. Nie chce mi się już też czekać, czy podeschnie, czy nie. Zresztą na zdjęciach też widać, ile glutów się nabiera na szczotkę. Nie sposób współpracować z tym tuszem. Zawiodłam się totalnie. Dobrze, że pędzle się sprawdziły rewelacyjnie, tusz był nieplanowanym zakupem, więc pewnie dlatego mnie pokarało:D

      Usuń
    2. Niestety za każdym razem, co rzęsy to inny odbiór/opinia. Trudno jest tak do końca sugerować się w każdym przypadku. U siebie zawsze biorę poprawkę na to, że mam bardzo miękkie rzęsy, łatwo jest obciążyć/przesadnie usztywnić więc szukam tuszu, który będzie elastyczny i gładko je pokryje nadając odpowiednią formę, czyli wydobędzie to, co powinien.
      Parę tygodni temu kupiłam Gosha Growth i muszę powiedzieć, że jest dobrze. Na tyle, na ile może być.
      Po zapoznaniu się paskudnym składem RapidLasha i jego ew. skutkami wyrzuciłam do kosza ten badziew, no i teraz rzęsy przechodzą mały Armaggedon... Mam tylko nadzieję, że jak minie cały cykl, to będzie już tylko lepiej.

      Usuń
    3. Dokładnie, co rzęsy, to inna opinia:) Moje rzęsy są długie, co do twardości to powiedziałabym, że jest raczej średnia. A od tuszu oczekuję spektakularnego efektu, może nie żeby wyglądał jak doklejone rzęsy, ale w miarę możliwości ma być spektakularnie.
      Co do RapidLasha, czytałam Twojego posta i komentarze pod nim. Ja nie mam zamiaru z niego zrezygnować, chyba, że zauważę, że już nie robi z moimi rzęsami tego, do czego go kupiłam.
      Muszę obadać ten Gosh Growth:)

      Usuń
    4. Gosh Growth jest niezły jeżeli lubisz silikonowe szczoteczki, ale jest ona mniej elastyczna niż np. przy MF Clump Defy. Zanim kupiłam sprawdziłam skład, bo dla mnie to był kubeł zimnej wody ale każdy decyduje sam ;) Jednak za wszelką cenę nie zamierzam pakować się w ew. problemy. Mimo wszystko mam pewne granice, ale to ja :)

      Usuń
    5. Właściwie chyba nie mam sprecyzowane, jakie szczotki lubię najbardziej i generalnie nie wiem też, jak wybrać daną szczotkę, bo np. 2000 Calorie ma szczotkę z włosków, a Masterpiece silikonową i oba tusze działają na moich rzęsach fajnie. Chciałam widzisz kupić sobie lepszy tusz, a tu porażka na całej linii. Teraz już będę tylko Max Factora kupować:)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Jak chcesz, to Ci go odstąpię za coś od Ciebie, co Ci nie przypasowało :)

      Usuń
  3. Upsssss. Widze, ze kolejny produkt na rynku zbierajacy i skrajnie pozytywne i te negatywne opinie. Szkoda, ze Ci nie podpasowal :-( az sie boje go teraz kupowac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama jestem zdziwiona, że jest aż tak kiepski, bo spodziewałam się, że jeśli nie będzie szałowy, to będzie chociaż "normalny", a jest tak kiepski, że aż żal tyłek ściska.

      Usuń
    2. To chyba jednak go nie kupie :-( a moj diorek juz sie konczy. Buuuuuu :'(

      Usuń
    3. Ja sobie kupiłam moje ulubione Max Factory (ale jutro już wrzucę całe zakupy na bloga:D), bo stwierdziłam, że to jedyna marka, która mnie nie zawiodła. Diorek jest ok, ale niestety Max Factor dla moich rzęs jest najlepszy. Zamiast tego szajsowego MACa kup sobie znowu Diora, przynajmniej będziesz wiedziała, że jest dobry:)

      Usuń
    4. No raczej tak zrobie. A moze sprobuje cos innego ;-p wrzucaj zakupki. Ja lubic bardzo czytac :-D

      Usuń
    5. Wrzucę, wrzucę:) Zaniedbałam trochę blogaska przez ten tydzień, to ze skruchą teraz chcę nadrobić:)

      Usuń
  4. eh szkoda, że nie trafiłaś z nim. Też się zastanawiałam nad tym tuszem, pewnei go nie kupie, myślę nad Opulash. miałam go kiedyś, ba nawet dwa razy, na początku robi wspaniały efekt a potem zasycha i du*a... :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już nie zaryzykuję żadnego tuszu z MACa, ten miał być najświetniejszy ze świetnych, a jest szmelcem:) Może spróbuj Diorka Overcurl, tego co mamy z Syrenką, nie urywa tyłka, ale zły nie jest jak dla mnie, albo ja oczywiście polecam Max Factory, jeśli ktoś lubi tą markę:) Mają kiepskie kosmetyki, ale tusze wspaniałe:)

      Usuń
  5. daj mu czas - to po poerwsze. on zyskuje z każdym dniem. dwa - wytrzyj tą szczotkę porządnie i zacznij przechowywać w pozycji pionowej, np. tam, gdzie trzymasz pędzle. ale przede wszystkim czas, czas i raz jeszcze czas. mój pierwszy dzień z nim to też był koszmar, teraz po ca. 3 tygodniach jest bajka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy mam jeszcze ochotę się z nim bawić. Szczotkę wycierałam za każdym razem, a nie mogę jej przecież wytrzeć chusteczką, bo nie zostanie na niej ani trochę tuszu, wycieranie o brzeg opakowania też nie zdaje egzaminu, bo zostają grudki. Trzymałam go w pozycji pionowej przez jakiś czas, potem w leżącej i za każdym razem efekt na rzęsach wołał o pomstę, sklejone, oblepione owadzie nóżki z powykrzywianymi końcówkami, do tego zniszczony efekt podkręcenia rzęs zalotką.... Chyba nie chcę już mu dawać szans...

      Usuń
    2. nie mam na myśli wycierania jej za każdym razem, tylko wytarcie, bądź nawet wymycie jej raz a porządnie tuż przed konsekwentnym przechowywaniem jej w pozycji pionowej. Polecam to zresztą w przypadku większości maskar, bo wtedy szczoteczka jest zanurzona w tuszu równomiernie, nie oblepia się nim tylko jedna strona. często tak miałam po wyjazdach np., że maskara po przechowywaniu w kosmetyczce wymagała oczyszczenia. Poddałam Ci jedynie kilka pomysłów i rozwiązań, tak, byś nie musiała się go pozbywać, a mogla zacząć cieszyć się z jego naprawdę rewelacyjnych właściwości. ;)

      Usuń
    3. Bardzo Ci dziękuję za rady:* Hmmm... To może jednak dam mu jeszcze jedną, ostatnią szansę? Tani jednak nie był, więc wyrzucić żal, a leży i się kurzy. Zrobię w takim razie tak, jak radzisz - wyjmę szczotę, wyczyszczę ją, a potem postawię tusz w pozycji pionowej (znaczy włożę go do pojemnika, gdzie są pędzelki i są wbite w szklane kryształki, więc go też w nie wbiję). Zobaczymy, czy to coś pomoże. Dam mu szansę na 2 tygodnie, jeśli się nie sprawdzi ani nie poprawi, to będzie "wypad z baru" :DDDDD Tylko zastanawiam się, czy jeśli zrobię te wszystkie "poprawki" w nim, to on dalej nie będzie utrzymywał podkręcenia rzęs... Dla mnie to jest ważne, bo zalotki używam codziennie i zależy mi na tym, żeby tusz utrzymał cały dzień ten efekt, a on tego nie zrobił:(

      Usuń
  6. O mamo a ja chcę go nabyć i teraz sama nie wiem co robić :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy Ci za bardzo doradzę, bo ja po prostu z tego tuszu nie jestem zadowolona, mimo tego, że już jakiś czas minął, trochę go "podsuszyłam" specjalnie, żeby był lepszy no i minimalnie lepszy jest, ale wciąż go nie cierpię i nigdy nie kupię więcej. Wiem jednak, że niektóre dziewczyny są z niego bardzo zadowolone, więc nie wiem, od czego to zależy...

      Usuń